Rozdział 15
Rano Hinata obudziła się w złym nastroju. W kuchni znalazła kartkę od Sasuke.
Zaśmiała się cicho czytając tą wiadomość. Wyciągnęła ze swojej torby odtwarzacz MP4, słuchawki włożyła do uszu i puściła swoją ukochaną muzykę. Robiła sobie śniadanie tańcząc przy tym, co wyglądało komicznie. Gdyby zobaczył ją ktoś mógłby pomyśleć, że zwariowała."Jestem na misji. Wrócę wieczorem. Radź sobie sama.Sasuke.P.S. Nie zniszcz mi domu. Chcę mieć gdzie spać.xD"
Zjadła śniadanie i zaczęła się zastanawiać co ma robić. Nudziło się jej bez Sasuke. Zaczęła się przyglądać zdjęciu rodzinnemu Hyuuga, które wzięła z domu przed odejściem.
-"Czas odwiedzić mamę."-pomyślała. Pośpiesznie ubrała czarną sukienkę, słomkowy kapelusz i szmaragdowy naszyjnik, który kiedyś dostała od matki. Wzięła dosyć sporą torbę. Wyszła z domu i poczuła powiew wiatru, który rozwiał jej długie, granatowe włosy.
Szła powoli, nie śpiesząc się. Jej pierwszym celem była kwiaciarnia Yamanaka. Chciała tam kupić ulubione kwiaty jej matki. A były nimi białe żonkile. Doszła na miejsce i zastała tam matkę Ino.
-Witaj cioteczko.-przywitała się z uśmiechem na ustach.-Gdzie jest Ino?
-Witaj Hina-chan. Przeziębiła się. Potrzebujesz czegoś?
-Proszę ją ode mnie pozdrowić i życzyć jej szybkiego powrotu do zdrowia.-uśmiechnęła się.-Potrzebne mi białe żonkile.
-Dobrze. Idziesz do nie prawda?
-Tak.-wzięła od matki Ino kwiaty i wyszła. Teraz szła powoli w stronę cmentarza. Krótką chwilę później stała przed grobem matki, którą kochała ponad życie. W ciszy przyglądała się nagrobkowi, a wiatr bawił się jej włosami. Rozwiewał je na wszystkie strony, wiał tak mocno jakby chciał zabrać wszystkie troski i zmartwienia Hinaty jak najdalej stąd.
Po jakichś 40 minutach stania w bezruchu kucnęła i położyła kwiaty na grobie.
-Cześć mamo. U Hanabi wszystko dobrze. Bardzo szybko się uczy i już niedługo ukończy akademię. U mnie średnio. Jedynym plusem jest to, że mam Sasuke i Ino. Ojciec w ogóle mnie nie rozumie. Co ja mam zrobić?-cicho westchnęła.-Nie chcę wracać do tego domu. Chciałabym, żebyś tu była.-powiedziała chowając twarz w dłoniach i cicho łkając.
-Nie wiem co mam robić, ale nie martw się, mamo. Nie poddam się. Będę szukać rozwiązania i na pewno zajmę się Hanabi.-rzekła uśmiechając się przez łzy.
Jeszcze przez chwilę po jej policzkach spływały łzy, lecz otarła je. Wzięła się w garść. Obiecała sobie, że przestanie płakać, ukrywać się i będzie działać. I teraz nadszedł czas, aby wypełnić obietnice. Nie podda się w sprawie ojca i znajdzie rozwiązanie. Nawet jeśli będzie to oznaczało utratę życia bądź zdrowia. Nadal siedziała na cmentarzu. Wstała i chciała odejść. Nagle zaczął padać deszcz, który po kilku sekundach zamienił się w ulewę.
-Hah...zawsze pada, gdy tu przychodzę. Mamo smucisz się?-zapytała spoglądając w niebo i lekko uśmiechając się.-Nie musisz.
Postała tak w deszczu jakieś 10 minut, później ruszyła przed siebie. Celem jej wędrówki było pole treningowe. Gdy doszła na miejsce wyciągnęła z torby spodenki, koszulkę i odpowiednie buty. Przebrała się w to, a sukienkę i inne rzeczy schowała do torby. Stanęła na środku pola treningowego. Stała w bezruchu, oddychając powoli i równomiernie. Przygotowywała się. Po dłuższej chwili uniosła ręce i rozpoczęła swój piękny taniec zniszczenia. Była niewiarygodnie szybka. Przecinała rękami spadające krople deszczu. Jej włosy przykleiły się do twarzy i nie chciały się odkleić, ponieważ woda i wiatr sprawiały, że było to niemożliwe. Zawsze to robiła po wizycie na grobie matki. Musiała znaleźć upust emocjom, które się w niej wtedy gromadziły. A były to smutek, rozpacz, miłość, spokój, a zarazem niepokój, ból, i to wszystko zbierało się w niej. Ta mieszanka doprowadzała ją do tego wybuchu. Nie mogła się opanować, nie wiedziała jak.
Po jakichś dwóch godzinach opadła z sił. Padła na ziemię i zaczęła się wpatrywać w niebo z którego tak licznie spadały krople wody. Dziewczyna leżąc tak zastanawiała się co robić i oddychała szybko, ciężko ze zmęczenia. Jej wzrok uciekał gdzieś w dal do krainy marzeń w której mogłaby zobaczyć matkę.
Gdy ocknęła się z tego "transu" wstała, wzięła swoje rzeczy i ruszyła w stronę domu.
Tymczasem Hiashi również wybrał się na grób żony. Padał deszcz, a on stał przed jej grobem i mókł. Położył kwiaty na grób, a były nimi żółte żonkile.
- "Te kwiaty, pewnie Hinata tu była"-pomyślał. Stał jeszcze chwile po czym kucnął tak jak Hina i wpatrywał się w grób.
-Hana.(aut.:imię matki Hinaty, wymyśliłam je, bo w mandze nie zostało podane.)-zaczął.-Nie radzę sobie. Odkąd umarłaś nie daję rady z dziewczynami. Hinata jest na mnie zła, uderzyła mnie i odeszła. Nie wiem co mam robić. Nie rozumiem jej. Przypomina mi ciebie. Jest silna, ale zarazem delikatna. Jej uśmiech jest identyczny jak twój. Zawsze chciałem dla niej jak najlepiej, ale chyba odniosło to kompletnie przeciwny skutek. Teraz to ona zajmuje się Hanabi i jest silniejsza ode mnie. Kompletnie sobie bez ciebie nie radzę. Co mam robić?-zapytał jakby sam siebie. Chwilę jeszcze posiedział i poszedł do domu.
Hinata wzięła gorący prysznic. Po czym ubrała suche i czyste ubrania. Włosy uczesała w koka. Zjadła szybki obiad.
Pozwiedzała trochę posiadłość Uchiha. Potem poczytała jakąś książkę. A później postanowiła przygotować dobrą kolację dla Sasuke, w ramach podziękowania za pozwolenie mieszkania u niego. Na początku trochę sobie nie radziła, bo w końcu to nie była jej kuchnia i nie wiedziała gdzie co jest, ale gdy znalazła wszystkie potrzebne rzeczy poszło jej szybko i sprawnie.
Skończyła przygotowania i teraz czekała już tylko na chłopaka. Długo czekać nie musiała wrócił po 15 minutach po tym jak ona skończyła.
-Witaj w domu.
-Wróciłem.-odpowiedział.-"Dawno tego nie mówiłem. Dziwne uczucie."-pomyślał.
-Idź się szybko przebrać i zejdź do jadalni.
-Czemu?
-Bo tak mówię.-powiedziała podniesionym głosem.
-No dobra.-leniwie wszedł na górę.-"Ale się władcza zrobiła. Ciekawe o co jej chodzi... Może chce mnie zjeść?"- jego tok myślenia był poplątany przez misję, którą miał z Sakurą. Nienawidził takich misji miał ich dość i zawsze się modlił, aby nie szła z nim. Przebrał się w czarne spodenki i tego samego koloru koszulkę. Mimo, że na głowie cały czas miał kaptur to i tak włosy miał lekko mokre, więc je osuszył. Zszedł do jadalni ja "prosiła" dziewczyna. Czekała na niego miła niespodzianka.
-Sama to zrobiłaś?
-Tak. Siadaj.-wskazała krzesło przy stole, a on posłusznie usiadł.
-A z jakiej to okazji?
-W ramach podziękowania za to, że pozwoliłeś mi u siebie mieszkać.-Uchiha wpatrywał się w jedzenie i po chwili zapytał.
-Nie ma w tym trucizny?
-Za kogo ty mnie masz?!-krzyknęła.
-Spokojnie. Przecież żartowałem.-zaśmiał się i niepewnie wziął do ust łyżkę z jedzeniem. Dziewczyna wpatrywała się w niego jak w obrazek. Nie mogła oderwać od niego oczu. Czekała na jego reakcję.
Sasuke spojrzał na nią i specjalnie był cicho. Hinata chciała zapytać, ale czekała w ciszy. Zaczęła się lekko trząść z niecierpliwości. Chłopak zlitował się nad nią i przemówił.
-Jest bardzo dobre. Dzięki.-uśmiechnął się.
-Naprawdę?
-Tak.
-Cieszę się!-powiedziała radosna, uśmiechnęła się, obraz przed oczami rozmazał się jej i upadłaby na ziemię, ale chłopak zareagował szybko i złapał ją.
Hinata zemdlała. Sasuke zauważył, że ciężko oddycha i jest gorąca. Dotknął jej czoła, było bardzo gorące. Zaniósł ją do jej pokoju i delikatnie położył na łóżku. Przykrył ją kołdrą i dodatkowo kocem. Przyniósł miskę z wodą i wilgotny ręcznik położył na czole dziewczyny. Znalazł w domu jakieś lekarstwa i położył je na stoliku w pokoju Hinaty. Zjadł w pośpiechu kolację zrobioną przez białooką. A później przez całą noc czuwał przy niej.
C.D.N~.
Rozdział super jak zawsze ^^
OdpowiedzUsuńżyczędużo weny i pozdrawiam ;3
ojoojka ... Sasuke opiekuńczy :) to takie słodkie ;3
OdpowiedzUsuń